Pokój Analiz 22.11.2022 – Marcin Jop

Pokój Analiz 22.11.2022 – Marcin Jop

22 listopada, 2022 0 przez Marcin Jop

Dziś 22 listopada 2022 roku, trwa rosyjska agresja na Ukrainę.

Długo nie rozmawialiśmy na temat działań prowadzonych obecnie w obszarze Donbasu. Mam świadomość o przeciągających się od tygodni walk na bezpośrednich przedpolach Bachmutu, Awdijewki, Kreminnej.

Na północnym skrzydle aktywnego odcinka frontu inicjatywa znajduje się w rękach sił ukraińskich, które ostatecznie opanowały Makijewkę. Zajęły też korzystne pozycje w okolicach Swiatowe dochodząc do drogi P07. Trwaja też walki pozycyjne w rejonie Nowoseliwskiego. W rejonie Kreminnej, stroną atakującą byli i są Rosjanie, ale ich próby wyparcia sił ukraińskich z przedmieść Kreminnej przyniosły im tylko straty.

Podobnie wygląda sytuacja w centralnej części frontu donbaskiego, w rejonie Bachmutu. Oddziały rosyjskie – zarówno regularnej armii, jak i najemnicze bez ustanku, dzień po dniu nacierają. Straty ponoszone w tych walkach naprawdę kojarzących się z frontem zachodnim I Wojny Światowej są bardzo duże i różne źródła obliczają je na od 400 do nawet 800 ludzi dziennie. W zabitych, rannych i zaginionych. Postępy mierzy się w metrach, a teren jest całkowicie zryty pociskami.

Podobnie sytuacja wygląda na przedpolach Awdijewki, a zapewne wkrótce także wyglądać może w rejonie Wuhłedaru. Jeszcze 13 listopada Rosjanie opanowali ostatecznie Majorsk w rejonie Torecka. Oddziały ukraińskie podjęły dwukrotnie próbę odzyskania utraconych pozycji, ale kontrataki zakończyły się fiaskiem. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej po upadku Opytnego, które utracono ostatecznie 16 listopada. Zarówno tutaj, jak i w rejonie Marinki możliwości rosyjskiej artylerii ogranicza obecnie nie tylko postępujące zużycie sprzętu, ale także pogarszająca się pogoda, która utrudnia działanie rosyjskim UAV wskazującym cele dla zgrupowań artyleryjskich. Słabość rozpoznania powoduje też nieustanne zaskakiwanie atakujących w głębi rozbudowanych tutaj ukraińskich pozycji. Mimo wszystko, postępy Rosjan są bardzo wyraźne i poważnie zagrażają tutaj możliwości utrzymania ukraińskich linii obronnych.

Na pierwszy rzut oka rosyjska strategia opierająca się nadal i konsekwentnie o bezmyślne parcie do przodu bez względu na straty wygląda na strategię porażki. Może o tym świadczyć organizowanie kolejnych uderzeń przy użyciu coraz to mniejszych liczebnie i słabszych sprzętowo grup szturmowych. Jeszcze niedawno, późną wiosną i latem mówiliśmy o batalionowych grupach taktycznych łączonych w silne zgrupowania działające na wąskim stosunkowo froncie. Teraz to już tylko doraźnie zebrane kompanie, a nawet plutony. Jednak działania te mają swój sens. Rosjanie idą ścieżką własnych doświadczeń – ich nacisk w rejonie Bachmutu i Sołedaru po katastrofalnej porażce w rejonie Bałakliji, Izjumu i Kupjańska doprowadził do ustabilizowania frontu poprzez wchłonięcie przez front w Donbasie zwycięskich ukraińskich brygad. Konieczność wsparcia frontu i podjęcia szeregu małych operacji zaczepnych rozproszyła ukraińskie rezerwy operacyjne na tym teatrze działań. Teraz Rosjanie postępują dokładnie tak samo. Mają świadomość, że ewakuacja przyczółka na Dnieprze zwolniła silne, lub nawet bardzo silne oddziały ukraińskie, obliczane na przynajmniej pięć do sześciu brygad. To bardzo groźna dla Rosjan siła zdolna do głębokich i dynamicznych uderzeń, więc pragnieniem rosyjskiego dowództwa jest uwikłanie ich w możliwie ciężkie i przewlekłe walki. To sposób na odzyskanie kontroli nad biegiem wydarzeń, a przede wszystkim – zapewnieniu sobie kontroli nad okupowanym terytorium Ukrainy tak długo, jak się da.

Można dyskutować nad tym, czy w szerzej perspektywie armia rosyjska jest zdolna w oparciu o swoje kulejące zaplecze przemysłowe kontynuować otwarte działania obliczone na wyczerpanie przeciwnika. Jeśli o tym mowa – wydatki i koszty pozafinansowe rosną w Rosji lawinowo i nie sprawiają wrażenia kontrolowanych. Jeszcze w początkach roku budżet obronny Rosji zwiększył się znacznie – z 58 miliardów dolarów, do kwoty 63,66 miliarda dolarów. We wrześniu mówiło się już jednak o wzroście wydatków na siły zbrojne do poziomu 77,39 miliarda dolarów. To tylko koszt przedłużających się działań wojennych, które miały być kilkudniową defiladą zwycięstwa, a stały się grobowcem przedwojennych zasobów ludzkich i w znacznej mierze także i sprzętowych. Widać dziś wyraźnie, że przemysł rosyjski nie podniósł swej wydajności i w wielu aspektach nie jest w stanie nawet uzupełnić ponoszonych strat – jak w przypadku helikopterów szturmowych. A to tylko część kosztów – przecież wydatki budżetowe obliczane w planie na 2022 roku miały wynieść 391,73 miliarda dolarów, a wyniosą najprawdopodobniej 479,54 miliarda dolarów. Przy niekoniecznie rosnących dochodach, obliczanych początkowo na 413,39 miliarda dolarów. Mając świadomość bardzo silnych tendencji do stosowania wybitnie kreatywnej księgowości w Rosji nawet w okresie względnej stabilizacji, możemy sobie tylko wyobrazić jakie trudności napotyka obecnie ich gospodarka. Wspominałem także o kosztach pozafinansowych – to istotna bariera dla wzrostu wydajności rosyjskiej zbrojeniówki. Szacuje się, że brakuje w jej strukturach nawet do 400 000 pracowników. Jeśli Rosjanie będą się bawić w dalsze „częściowe mobilizacje” problem ten będzie się pogłębiał. A na teraz wiemy, że pociski Ch-101 użyte do ataku w dniu 15 listopada, a zestrzelone przez ukraińską obronę przeciwlotniczą wyprodukowane zostały na przełomie października i listopada. Bez komentarza.


Marcin Jop


Absolwent Wydziału Historii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, historyk wojskowości. Pozostaję od lat wierny Historii Wojskowości – mojej największej namiętności, ale interesuję się też Historią Idei, Filozofią. Mieszkam i pracuję w Niemczech.